Yearly Archives: 2013

szale

szale

Troszkę prezentów świątecznych. Właściwie to jeden, i to jeszcze wręczony przy innej okazji – bo jak zwykle nie było czasu na zdjęcia.

Ale wspomnieć trzeba, bo bardzo pomocna przy robieniu okazała się najmłodsza córa – czekam na ten czas, kiedy to nie wszystko plastyczne będzie na mojej głowie 😉

1A szaliki były aż w 10 kolorach, w domu pozostał mi jeszcze szary, więc przy lepszej pogodzie może uda się zrobić zdjęcie.

 

Mikołaj się szykuje

Mikołaj się szykuje

Najpierw w szaleńczym tempie wszystkiego poszukuje.

2

Gdy już wszystko znajdzie to wydaje mu się, że da radę ubrać się z zapiętym paskiem.
3Ale brzuszek troszkę za duży 😉

1

 

Najpierw skarpetki i czapka.
4

Potem już tylko buty.
5

I może się szykować w długą podróż.
6

Do wszystkich grzecznych powiedział, że dojedzie. Gdyby 24 lub 25 ( u mnie wtedy do domu się wkrada) jego nie było lub jakiś pozostawionych paczuszek – to naszykowałam trochę zdjęć, dla ułatwienia policyjnych poszukiwań.
99 9 8 7

imię: Mikołaj zwany Świętym (czasami dla jakiegoś dziwnego kamuflażu w niektórych rejonach przyjmuje jakiś pseudonim – Gwiazdor, Dziadek Mróz czy jakieś inne)

wzrost: 34 cm (czyli jak na moją produkcję to olbrzym)

waga: 246 gram

inne:
widywany jest:
– z czapką lub bez
– w butach, skarpetkach lub z gołymi stopami
– w odpiętym lub zapiętym pasku
– czasami dla niepoznaki ściąga okulary ( ale słoneczko świeciło za krótko i nie dałam rady uwiecznić na zdjęciu)

opis charakteru (tzn. wnętrza 😉 ):
– generalnie miły i przytulny – w 99,999% składa się z wełny
– musi realnie patrzeć na świat i wszystko twardo trzymać, więc okulary i klamra paska są metalowe

To jest wersja oficjalna całego procesu przygotowań – ponoć jakieś fotki posiadają też paparazzi 🙂

 

wyniki

wyniki

Troszeczkę losów się nazbierało – więc stworzyłam mini maszynę losującą.

1Losował mąż, bo tylko jeden los, więc byłoby niesprawiedliwie, żeby dziewczyny to robiły – one stanowiły komisję kontroli gier i zakładów 😉

2i wylosowano:

3

 

Jeśli nie widać dokładnie to Livia. Bardzo proszę szczęściarę o jak najszybszy kontakt z adresem.
Wygranej bardzo gratuluję, pozostałym dziękuję za super zabawę – i przepraszam, że nie mogę obdarować wszystkich- ale moje możliwości przerobowe są dość ograniczone. Na pocieszenie pozostaje pooglądanie prawie całej kolekcji. W tym roku powstało ich 12 – trochę mnie ich liczba przeraziła. Niby to nie aż tak dużo, ale kalendarze w tym roku były załatwiane dla całego rodzeństwa jeden, więc tych paczuszek w środku było uwaga ponad 500 – ale zdążyłam ze wszystkim i jestem z siebie bardzo dumna 🙂

Najpierw jeden z dostarczonych wcześniej (nie łapiący się do zdjęcia zbiorowego)- taka szybka fotka

1a3a2aNo i zdjęcie zbiorowe – tylko w 8- mkę, ale za to w 3 rozmiarach 🙂

5a

No i z latareczkami w środku – powstała mi taka mini wioska kościołów 😉

4a

 

dwie bombki

dwie bombki

Jeszcze się nie zaczął adwent, a u mnie już bombki – to efekt kolejnego zadania dla kreatywnie.com

Pierwsza bombka była inspirowana takimi decoupagem przestrzennym w wykonaniu pani Doroty

Bardzo mi się zawsze takie bombki podobały, a obiecałam sobie, że nie będę wchodzić w kolejną dziedzinę, więc decoupagu nie tykam 🙂 Postanowiłam poradzić sobie używając czesanki i igły do filcowania.
1

Renifer i gwiazdki to cekiny – ale bałwan już całkowicie wełniany 🙂
Bombkę bym najchętniej jeszcze filcowała dalej- ale przy każdym wkłuciu bałam się, że styropianowa kulka w środku się rozwali- więc sobie odpuściłam.

3

Przy pracach świątecznych zawsze mi brakuje czesanki w kolorze złotym – miałam już kilka pomysłów jak by ją tu zrobić (np. : złoty spray) ale zawsze mi szkoda czesanki by tak eksperymentować.

Druga bombeczka składa się ze 102 kuleczek, w 26 kolorach (można liczyć 😉 ),robionych na sucho. Pewnie na mokro byłoby dużo szybciej – no ale co zrobić jak człowiek ma wstręt do mokrej wełny.

2Robiąc tylko po 3 takie kuleczki dziennie, da się taką bombeczkę mieć akurat na wigilię 😉
Przez zmianę koncepcji zostały mi jeszcze 52 kuleczki – zaplanowałam z nich prezenty na mikołaja, ale o tym ci… 😉

 

 

CANDY – kalendarz adwentowy

CANDY – kalendarz adwentowy

Uwaga! Obiecana niespodzianka!!

Po raz pierwszy zdradzam jak wygląda tegoroczny kalendarz adwentowy zanim je wszystkie rozdam. Na szczęście każdy się troszkę różni, zresztą  maluchy i tak na mojego bloga chyba nie zaglądają 😉

Zdradzam jak wygląda, aby obdarować kogoś, kto nie był przewidziany i z chęcią przyjąłby taki nietypowy kalendarz.

Kalendarz w tym roku jest „dwufunkcyjny”, po zjedzeniu wszystkiego z jego wnętrza nie trzeba go chować. Do środka można włożyć jakieś źródło światła (nie świeczkę 😉 ) i będzie stanowił fajną dekorację świątecznych wieczorów.

2

Kalendarz jest stosunkowo duży – około 40 x 22 x 23 cm.

3

Miejsce wyciągania słodyczy znajduje się z tyłu.1

 

Co trzeba zrobić, by mieć szanse, aby go otrzymać:

  1. Należy wpisać się na listę pod tym postem między 15 a 30 listopada 2013 r. Proszę podać adres swojego bloga, lub adres e-mail, jeśli się go nie prowadzi.
    Każdy komentarz muszę zatwierdzić, stąd pojawi się on na stronie z pewnym opóźnieniem :).
  2. Na swoim blogu należy zamieścić podlinkowany do mojego bloga baner z informacją o candy (na pasku bocznym, w innym specjalnym miejscu lub po prostu w poście).kod do wklejenia na bloga:

    <a href="http://www.obdaruj.eu/2013/11/15/candy-kalendarz-adwentowy/"><img src="http://www.obdaruj.eu/wp-content/uploads/2013/11/obdaruj.eu_.jpg" alt="obdaruj.eu - candy" /></a>

  3. Osoby posiadające konto na facebooku proszę o udostępnienie baneru i komentarz pod wpisem – będzie to dodatkowa szansa na wylosowanie kalendarza.
  4. Będzie mi bardzo miło jeśli powiększycie listę polubień na moim FB, ale nie jest to warunek konieczny do spełnienia.

Kalendarz ma w środku drobne słodycze. Jeśli chcecie, abym spróbowała spersonalizować ostatnią niespodziankę z 24 grudnia – proszę w komentarzu napisać dla kogo ma być przeznaczony kalendarz (kobieta, mężczyzna, chłopiec, dziewczynka – w przypadku dzieci koniecznie ich wiek) Taka informacja nie jest konieczna, bez niej wyślę kalendarz jak jest – z 24 drobnymi słodyczami.

Kalendarz wysyłam na terenie Polski, ale jeśli jakimś cudem trafi się ktoś spoza tych granic, to mogę go wysłać gdzie tylko zechce dopłaceniu różnicy w przesyłce. Proszę jednak brać pod uwagę, że zabawa trwa do 30 listopada, 1 grudnia robię losowanie (niedziela) i w poniedziałek kalendarz jest na poczcie. Zakładam, że 3 grudnia prezent jest u nowego właściciela (myślę, że da radę zjeść 3 cukierki na raz i w adwentowym nastroju bawić się dalej). W przypadku dalszych odległości nie wiem kiedy może on dotrzeć na miejsce.

Jeśli osoba wylosowana nie skontaktuje się ze mną do 2.12.2013 do godziny 24:00 zastrzegam sobie prawo do kolejnego losowania.

banerek na bloga

obdaruj.eu

fabryka świętego Mikołaja

fabryka świętego Mikołaja

Ktoś kiedyś widział jak wygląda ta fabryka? Jeśli nie to zapraszam do podglądania:

– panuje straszny bałagan
– mam wrażenie, że zużywa się przynajmniej jedno drzewo
– przy pracy ( a właściwie dosłownie w pracy) wypijane są litry herbaty

1– a „święty” podżera cukierki – tu są dowody 😉

2To są fotki z zeszłego roku – w tym  „święty” pracuje tylko nocą, bo w dzień dwa elfy mu nie dają 😉 a aparat wtedy odmawia współpracy.

A same kalendarze, to nie wszystko trzeba jeszcze je czymś wypełnić – tu się na przykład część suszy (nie wszystkie to kolczyki, ale najlepiej suszy się je na biglach).suszenieBardzo lubię adwent, choć towarzyszą mu bardzo intensywne przygotowania. Lubię sobie obliczać ileż to dni będzie miał i co tu nowego dzieciakom wymyślić, by umilić oczekiwanie na święta Bożego Narodzenia. W tym roku nie jest tak źle, bo mamy jeden z krótszych adwentów (choć ja najbardziej lubię ten 22 dniowy – więcej czasu na klepanie i mniej pudełek do wypełniania 😉 ) Adwent ma tym razem 24 dni, więc to ten rok, w którym wyjątkowo „kupne” kalendarze pasują. Jeśli ktoś ich nie lubi, a chciałby zostać posiadaczem wyjątkowego kalendarza, to zapraszam dziś wieczorem – szykuje się mała niespodzianka.

 

 

obdarować męża tym co lubi

obdarować męża tym co lubi

Można zmieścić całą ścianę majsterkowicza w małej kopercie – trzeba się tylko troszkę postarać 😉

1Starałam się uzyskać efekt 3D, a całość ma 16 x 17cm więc nie było prosto. Cięcie kostek taśmy na 3 części, to nie jest fajna sprawa, a i tak jak się zerknie bokiem to je widać – zastanawiam się czemu robią je tylko białe.

2

 

3

zatrzymać kolor – jesienny portfel

zatrzymać kolor – jesienny portfel

Niekoniecznie na pieniądze!
Samego portfelika nie robiłam – nie cierpię mokrej wełny, więc taki gotowy ufilcowany z wszytym zameczkiem, zdobyłam ze sklepu Kreatywnie.com

Moje są ozdoby na nim (wyjątek stanowią ptaszki – one są drewniane – choć jeden ma filcowy brzuszek 😉 ):
1

2

3

4

 

Co tu więcej pisać.

Uważam, że mamy 5 pór roku: zima, wiosna, lato, jesień i to paskudztwo pomiędzy 😉

Nie lubię świata bez kolorów – a już wielkimi krokami zbliża się to  „mleko” na niebie i ta szarość wszędzie.
Mój znajomy żartował kiedyś, że łatwo zapamiętać to kiedy się urodził, bo „w najgorszym miesiącu roku i w najgorszym dniu tego miesiąca” – i wszyscy wiedzą o jaki dzień chodzi. Ciekawe czemu ludzie urodzeni w listopadzie nie lubią tej pory roku (powinniśmy być bardziej odporni – bo to właśnie z tym spotkaliśmy się na dzień dobry 😉 ), a może to nikt jej nie lubi? Ja to muszę ją nawet przetrwać – byle do zimy, z takim ostrym – mroźnym co prawda – ale słoneczkiem.

sowa

sowa

A właściwie dwie sowy i jedna sówka 😉

Wybrałam sobie filc akrylowy, lazurowy i czesankę wełnianą w kolorze czekolady – to zdecydowanie mój ulubiony zestaw kolorystyczny (według mojej pani plastyczki z podstawówki, kolory nie nadające się do połączenia – ale ja tak zawsze na przekór 😉 )
Wymyśliłam sobie postać prosto ze Stumilowego Lasu, ale moje dzieci nie stwierdziły podobieństwa.

4Zrobienie czegoś tak płaskiego, to dla mnie wyzwanie. Sam filc akrylowy ma już swoją grubość, a konieczne było użycie dwóch warstw – by zakładka prezentowała się dobrze z obu stron

2
Skoro dwie warstwy, no to sowy też dwie.
3

Zdjęcia powyżej prezentują też sówkę nr 3 – zwaną dyndadełkiem.  Dziewczynkom podoba się najbardziej właśnie ona, oczywiście wymagała zdecydowanie mniejszego nakładu pacy – czasami to się człowiek zastanawia po co się wysilać. 😉
1

babeczka cd

babeczka cd

Skoro miała być babeczka – to postanowiłam do zadania podejść troszkę mniej standardowo (w sumie jak prawie zawsze 😉 ). Stąd pomysł ufilcowania nieco innej babeczki.

1Owa babeczka to część jednego z moich ulubionych obrazów. Toaleta Henri de Toulouse-Lautrec.
Jednego z nielicznych ulubionych, który udało mi się widzieć na żywo.

Z obrazem jest trochę inaczej niż książką, czy muzyką (tak mi się przynajmniej zdaje;) ) Ponieważ ja dużo słabiej odczuwam pewne emocje przez dźwięk, czy słowo spisane, niż przez obraz – to sobie tak subiektywnie pozwalam więc twierdzić, że: Choć pewnie fajnie jest przeczytać jakąś powieść z rękopisu, czy wysłuchać koncertu na żywo, to jednak czytanie wydrukowanej książki, czy słuchanie nagranego w super jakości koncertu może wzbudzić równie sile emocje. Z obrazem tak nie jest, żadna reprodukcja nie oddaje kontaktu z oryginałem. Z mojego punktu widzenia to tak jakby ktoś wyciął kilka kartek z powieść i powiedział co tam na nich było.
Kiedyś czytałam, że z rodzajów sztuki, to muzyka wzbudza największe emocje i przeżycia w człowieku. Pomyślałam sobie wtedy, że autor tego tekstu odbiera świat zupełnie inaczej niż ja, ale potem stwierdziłam, że właściwie tak samo. Muzyka jest dla niego takim doświadczeniem, że niemożliwym wydaje się być jakieś inne mocniejsze. Ja mam tak z obrazem i niby w teorii wiem, że ludzie odczuwają to inaczej, to w praktyce wydaje mi się to niemożliwe – to dlatego, że we mnie jest to właśnie na tyle silne.

I drugie przemyślenie związane z tym obrazem.

W czasie liceum udało mi się zapisać do Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Narodowego w Poznaniu.
legitymacja na dowód 😉 używana mocno – jak widać

5No ale nie o legitymacji miało tu być, tylko o tym z czym ona dla mnie się wiązała. Legitymacja uprawniała (teraz też tak jest wystarczy opłacić składkę roczną) do nieograniczonego wejścia do muzeum. Jak wiadomo uczeń ma sporo czasu (przynajmniej z obecnej perspektywy 😉 ), więc przesiadywałam tam godzinami.
Stary budynek Muzeum Narodowego – czułam się tak zwyczajnie w tym miejscu, czasami gdzieś w jakimś pokoju siedziała jakaś pani (pan) co to niby obrazów pilnował/a robiąc jakiś szalik na drutach, czy czytając książkę. Ale nikt tam człowieka nie traktował jak potencjalnego złodzieja – założenie pewnie takie, że jak patrzy, to patrzy na obraz a nie jak by go tu wynieść 😉
No i rok 2001 – dość mocno wyczekiwana przeze mnie wystawa i nowy budynek Muzeum Narodowego.

4I dość mocne rozczarowanie. Niby na żywo, niby nowocześniejsze muzeum, setki ludzi i wszyscy potencjalnie chcący wynieść jakiś obraz. Nie wiem czemu nowocześniej znaczyło obraz powieszony jeden przy drugim, liny regulujące kierunek zwiedzania (bo wszyscy przecież chcą oglądać obrazy właśnie w takiej kolejności jak je ktoś powiesił), no i w odległości 10 cm od obrazu. Więc impresjoniści na żywo, ale nici z takiego doświadczenia jak w starym budynku – usiąść sobie na ławeczce na środku (już nie upieram się z podłogą) i popatrzeć
To więc zupełnie inne doświadczenie – na żywo nie zawsze oznacza lepiej:(
A jak już o tej wystawie mowa – to do teraz zastanawia mnie ile osób w Polce jest przekonane że widziało „Słoneczniki” Vincenta van Gogh’a

szachowniceZdjęcie: „Szachownice w miedzianym wazonie”
Autor: E. Zdonkiewicz
Wydawnictwo Muzeum Narodowego w Warszawie 2001.

Ja słyszałam kilkadziesiąt osób, którym było wszystko jedno. A właściwie mimo opisu przekonani byli, że widząć to pierwsze widzieli to drugie 😉

słonecznikiZdjęcie: vangoghmuseum