Jeszcze świeżutkie (dzisiejsze) kalendarze adwentowe
Jeden i tylko jeden póki co jest w wersji świecącej
Reszta nawet nie może się świecić, bo odbywałoby się zgadywanie co jest w środku 🙂
W grudniu powstały 2 nowe gry. Jedna stała się prezentem od Mikołaja (tak, tak on coś czasami u mnie zamawia;) – na szczęście zostawia ekstra rzeczy w zamian ), a druga to prezent- pamiątka.
Klocki nie są idealnie, ale kilka kombinacji da się ustawić – dorośli sobie poradzą, bo testowałam na dwulatce 😉 Wprawdzie ona ustawia tylko wieżę, no ale zawsze to coś 🙂
Świnka w jednym z kompletów specjalnie spersonalizowana.
I wszystkie z osobna.
Tylko z jednego kompletu, bo „Mikołaj” odebrał prezent wcześniej i zdjęć nie zdążyłam zrobić. No ale poinformował mnie, że prezent się podobał 🙂
Dwie nowości jeśli chodzi o figurki z moich gier:
Gra zapakowana i wysłana. Choć zaufać PP w tej sprawie dość ciężko, bo śledzenie paczki polega na informacji, że wyszła z kraju. Pośledzić więc idzie paczkę tylko na terenie Polski, a pozostałe 3000 km cisza:( Na szczęście jest już na miejscu, więc zdjęcia mogłam wrzucić 🙂
Czeka mnie jeszcze piąte podejście do tematu, bo Miśka poprosiła o takie figurki na urodziny – a że to najwierniejszy fan, to mama pewnie się da namówić 😉
Mało mam czasu, oj mało! Kilka straconych zdjęć wraz z aparatem, kilka nawet nie zrobionych 🙁 i już się bałam, że nie pamiętam jak się wpisy na blogu robi 😉
No ale kalendarze są 🙂
Szopki były w 2 dwóch rozmiarach – w sumie 14 sztuk – chociaż część nie pełniła funkcji kalendarza, tylko świecącej ozdoby ?
Ciężko było zrobić jakieś fajne zdjęcie, bo efekt najlepszy w ciemności. Na szczęście pierwszą „stajenkę” skończyłam bardzo późno w nocy, więc mi się podobała. Bez światła lampki i po miesięcznym masakrowaniu przez średnią córkę wygląda tak:
Zabrałam się za zrobienie w tym roku 13 nie planowanych sztuk, a te które były w planach, wymyśliłam sobie takie że… Dostałam od mojego męża tylko jeden komentarz: „trochę przegięłaś, nie?” No trzeba przyznać, że tak 😉Nie, nie mamy jeszcze w domu choinki 🙂 Zabrałyśmy dziś kalendarz na krótki spacer by zrobić zdjęcia chociaż z niewielką ilością światła. W domu w tym nieustannym półmroku prezentują się tak:
Chciałam aby było widać całość (nawet ku przerażeniu Miśki, że wydłużam czas do świąt 😉 pozamykałam już te otwarte)
Starałam się i co? Ja 26 doliczyć się nie mogę – dobrze, że mam inną fotkę no i oryginał w domu, bo bym zwątpiła 😉
Ostatecznie tylko te 2 domowe udało mi się (a właściwie nam, bo tata też pomagał, aby zawisły na czas) ulepić w całości. Reszta w wersji od mikołaja do 24 :(Plan był na całość -oto dowód 🙂
ale plany to jedno, a czas na realizację to drugie 🙁 Jeden kalendarz w całości składa się z 910 kawałków papieru – tak więc rzeczywiście troszkę przegięłam (ale tylko troszkę 😉 )
W tym roku zegary z kukułką. Właściwie kukułek nie ma, a w zegarku wskazówki kręcą się jak je się paluchem popchnie- ale w niedzielę rano przynajmniej młodsza dała się nabrać 🙂
Oczywiście zdjęcia na ostatnią chwilę, a nawet po 😉 jak się przypatrzeć, to już ślady wyjedzenia pierwszego okienka są. No ale co zrobić, jeśli fotki da się zrobić tylko na dworze, a i wtedy jakość jest średnia – no ale udokumentowane są.
Zegarki różnią się:
kolorem wnętrza komórek i niespodziankami
oraz rodzajem „drewna” z zewnątrz (choć nie wszystkie – są powtórzenia)
To wersja druga:
Dwie pozostałe wersje rozdane będą dopiero 6, więc fotki później.
Myślę, że w każdej pracowni Mikołaja powinien się przynajmniej jeden taki znaleźć – chociaż ten egzemplarz wyjątkowo leniwy i nie pomaga 🙂
Elf waży koło 200 gram i miałby jakieś 53 cm gdyby stał, a tak mierząc od buta do czapki w linii prostej 40 cm, a od siedzenia do rękawiczki to 16,5 cm
Jest w nim kilka elementów nie z czesanki:
– dzwoneczki na końcu czapki i butów
– niby to skórzany pasek z metalową klamrą (taką od paska zegarka)
Pozostaje mieć nadzieję, że się do jakiejś roboty zabierze 😉
Jeszcze jeden prezent świąteczny.
Prezentuje się tak późno, bo po pierwsze troszkę się u nas zasiedział, a po drugie choróbska nie dają siły na pobyt przed komputerem.
Powstał w ramach uzupełniania szopki .
Ale jak się robi figurki w dość dużym odstępie czasu (i tych pierwszych się nie widzi), to się pewnych wpadek nie uniknie. I tak pasterz jest troszkę większy od reszty. Następne postaram się porządnie wymierzyć 🙂
A ten oto pasterz – nazwany Szymonem – to ma teraz życie (owiec się jeszcze nie dorobił), więc sobie siedzi i słucha muzyki – ponoć nie przeszkadza 😉
Troszkę prezentów świątecznych. Właściwie to jeden, i to jeszcze wręczony przy innej okazji – bo jak zwykle nie było czasu na zdjęcia.
Ale wspomnieć trzeba, bo bardzo pomocna przy robieniu okazała się najmłodsza córa – czekam na ten czas, kiedy to nie wszystko plastyczne będzie na mojej głowie 😉
A szaliki były aż w 10 kolorach, w domu pozostał mi jeszcze szary, więc przy lepszej pogodzie może uda się zrobić zdjęcie.
Najpierw w szaleńczym tempie wszystkiego poszukuje.
Gdy już wszystko znajdzie to wydaje mu się, że da radę ubrać się z zapiętym paskiem.
Ale brzuszek troszkę za duży 😉
I może się szykować w długą podróż.
Do wszystkich grzecznych powiedział, że dojedzie. Gdyby 24 lub 25 ( u mnie wtedy do domu się wkrada) jego nie było lub jakiś pozostawionych paczuszek – to naszykowałam trochę zdjęć, dla ułatwienia policyjnych poszukiwań.
imię: Mikołaj zwany Świętym (czasami dla jakiegoś dziwnego kamuflażu w niektórych rejonach przyjmuje jakiś pseudonim – Gwiazdor, Dziadek Mróz czy jakieś inne)
wzrost: 34 cm (czyli jak na moją produkcję to olbrzym)
waga: 246 gram
inne:
widywany jest:
– z czapką lub bez
– w butach, skarpetkach lub z gołymi stopami
– w odpiętym lub zapiętym pasku
– czasami dla niepoznaki ściąga okulary ( ale słoneczko świeciło za krótko i nie dałam rady uwiecznić na zdjęciu)
opis charakteru (tzn. wnętrza 😉 ):
– generalnie miły i przytulny – w 99,999% składa się z wełny
– musi realnie patrzeć na świat i wszystko twardo trzymać, więc okulary i klamra paska są metalowe
To jest wersja oficjalna całego procesu przygotowań – ponoć jakieś fotki posiadają też paparazzi 🙂