Budowlaniec w wersji max – coś około 20 cm, takiego zdecydowanie trudniej zgubić 🙂
Ludziki lego robiło mi się prościej (ze względu na ich „kanciastość” ) ale co zrobić, jak właściciel fascynuje się jeszcze tą wersją klocków.
To już 2 figurka lego jaką robiłam. Ta jest duuuużą kopią głównego bohatera „Lego przygody”.
Z naturalnej wielkości ludzikiem prezentuje się tak:
Zdjęcie lekko przekłamuje proporcje dużego ludzika, ale to jedyna fotka jaką zdążyłam mu zrobić z małą figurką zanim został wyniesiony w prezencie urodzinowym.
Posiadam całe pudło „zamówionych” figurek przez średniego stworka. Co zobaczy jakąś fajną bajkę, co zrobię jakąś figurkę znajomym czy ich koleżankom i kolegom, to ona chce kopię 🙂
Z okazji jej 8 urodzin postanowiłam zrealizować jej marzenia z przed kilku miesięcy – Baymax, osobisty opiekun medyczny. Ze zdrowiem wszystko u niej ok, ale on poprawia też nastrój 😉Figurka jest baaaardzo ciężka jak na moje standardy, waży trochę ponad 300g – ten brzuchol i łapska pochłonęły mnóstwo czesanki. W ręku trzyma lizaka wielkości 10gr
Mam je dzięki przemiłej pani ze sklepu z pysznymi cukierkami i lizakami, więc smakuje wyśmienicie- ponoć 🙂
Pilot w planach miał być podpórką do książek, ale nijak nie szło go dopasować do zakupionego „kątownika podpórkowego” – więc został tylko dekoracją.
Cały prezent był w temacie książkowo-filmowym.
I tak życzenia w formie papierowego samolotu:Dodatkowo w prezencie znalazła się książka i film ( tak na wszelki wypadek – by było wiadomo o co mi chodziło 😉 )
Ex libris – z motywem samolotu pilota no i różą (co akurat widać na fotce). Solenizantka lubi czytać i wymyślenie takiego prezentu przyszło mi dość łatwo – jednak realizacja… Realizacja oczywiście zlecona firmie, no i tu pojawia się problem. Ciężko chyba sprostać moim standardom- no ale zadowolona z realizacji w 100% nie jestem! Podstawkę zrobiłam sama.
No bransoletka z motywem Małego Księcia i cytatem z filmu – od Verha Super wykonanie i jakość! Szczerze polecam.
Na życzenie Miśki, wersja nieco chudsza.
Dostał też poduszeczkę (chociaż troszkę mniejszą).
No i w pudełeczku wraz z resztą prezentu pojechał do nowej właścicielki
Reszta prezentu – to było wyzwanie!
Pasowała mi gra z króliczkami i marchewką.
Pytam więc Miśkę:
– Czy H. mówiła coś, że ma grę z marchewką?
Miśka:
– Nie nic nie mówiła. Ale H. lubi marchewkę, więc może być!
Po chwili jednak dodaje:
– Nie mamo H. woli jednak ogórki, więc lepiej nie! 😉
Nie „wielkanocny” i nie – „przyszedł”, a „wyszedł” – na szczęście udało się pstryknąć mu kilka fotek zanim uciekł.
Króliczek celowo nie dostał wąsików, aby po przypadkowym dostaniu się w łapki maleńkiej właścicielki zminimalizować elementy możliwe do pożarcia 😉
(zdjęcia na ręce zdecydowanie w bardziej rzeczywistych kolorach)Ponieważ pokłada się gdzie może 🙂 a przed nim bardzo daleki lot – dostał swoją osobistą poduszeczkę.
Dziewczynka:
Podoba mi się wersja tej bajki. Nowa ma ładnie narysowany trójwymiar, a jednocześnie zachowuje to, co bardzo ważne (przynajmniej dla mnie) stare rysunki. Choć wydaje się to niemożliwe, jest o tym, o czym jest „Mały Książę” jednocześnie będąc czymś nowym. Mi się podoba – choć jest trudna. Wybierając postać do zrobienia na pierwszą wyjściową imprezkę urodzinową młodej nie wiedziałam, że drugie jej zetknięcie z Małym Księciem (pierwsze miała w kinie) będzie niełatwą lekcją życia (jak to u Małego Księcia).
Mama (taki gatunek człowieka), to ma tak, że chciałaby, aby tych trudnych lekcji w życiu tych małych stworków nie było, a nie stawać się przyczyną „produkującą” je – więc sama trudną lekcję przechodzi 🙁 No nic, jutro przynajmniej będę wyspana 😉
Zostawiam was z samymi zdjęciami 😉
Zamówiony rok temu – trafił do swojej właścicielki:Nie żeby trzeba go było tyle czasu robić, ale ciocia obiecała na następne urodziny – więc obietnicy dotrzymała 😉
A żeby był bardziej wyjątkowy i pasował do reszty prezentu dostał swoją własną czapeczkę.
Razem z nią i dużą czapą wskoczył do kartonika i pojechał na urodziny pod koniec stycznia 🙂