Dzień babci i dziadka.
Środek wnuczki wypełniły same, ale było już za ciemno na zdjęcia.
Troszeczkę losów się nazbierało – więc stworzyłam mini maszynę losującą.
Losował mąż, bo tylko jeden los, więc byłoby niesprawiedliwie, żeby dziewczyny to robiły – one stanowiły komisję kontroli gier i zakładów 😉
Jeśli nie widać dokładnie to Livia. Bardzo proszę szczęściarę o jak najszybszy kontakt z adresem.
Wygranej bardzo gratuluję, pozostałym dziękuję za super zabawę – i przepraszam, że nie mogę obdarować wszystkich- ale moje możliwości przerobowe są dość ograniczone. Na pocieszenie pozostaje pooglądanie prawie całej kolekcji. W tym roku powstało ich 12 – trochę mnie ich liczba przeraziła. Niby to nie aż tak dużo, ale kalendarze w tym roku były załatwiane dla całego rodzeństwa jeden, więc tych paczuszek w środku było uwaga ponad 500 – ale zdążyłam ze wszystkim i jestem z siebie bardzo dumna 🙂
Najpierw jeden z dostarczonych wcześniej (nie łapiący się do zdjęcia zbiorowego)- taka szybka fotka
No i zdjęcie zbiorowe – tylko w 8- mkę, ale za to w 3 rozmiarach 🙂
No i z latareczkami w środku – powstała mi taka mini wioska kościołów 😉
Uwaga! Obiecana niespodzianka!!
Po raz pierwszy zdradzam jak wygląda tegoroczny kalendarz adwentowy zanim je wszystkie rozdam. Na szczęście każdy się troszkę różni, zresztą maluchy i tak na mojego bloga chyba nie zaglądają 😉
Zdradzam jak wygląda, aby obdarować kogoś, kto nie był przewidziany i z chęcią przyjąłby taki nietypowy kalendarz.
Kalendarz w tym roku jest „dwufunkcyjny”, po zjedzeniu wszystkiego z jego wnętrza nie trzeba go chować. Do środka można włożyć jakieś źródło światła (nie świeczkę 😉 ) i będzie stanowił fajną dekorację świątecznych wieczorów.
Kalendarz jest stosunkowo duży – około 40 x 22 x 23 cm.
Miejsce wyciągania słodyczy znajduje się z tyłu.
Co trzeba zrobić, by mieć szanse, aby go otrzymać:
<a href="https://www.obdaruj.eu/2013/11/15/candy-kalendarz-adwentowy/"><img src="https://www.obdaruj.eu/wp-content/uploads/2013/11/obdaruj.eu_.jpg" alt="obdaruj.eu - candy" /></a>
Kalendarz ma w środku drobne słodycze. Jeśli chcecie, abym spróbowała spersonalizować ostatnią niespodziankę z 24 grudnia – proszę w komentarzu napisać dla kogo ma być przeznaczony kalendarz (kobieta, mężczyzna, chłopiec, dziewczynka – w przypadku dzieci koniecznie ich wiek) Taka informacja nie jest konieczna, bez niej wyślę kalendarz jak jest – z 24 drobnymi słodyczami.
Kalendarz wysyłam na terenie Polski, ale jeśli jakimś cudem trafi się ktoś spoza tych granic, to mogę go wysłać gdzie tylko zechce dopłaceniu różnicy w przesyłce. Proszę jednak brać pod uwagę, że zabawa trwa do 30 listopada, 1 grudnia robię losowanie (niedziela) i w poniedziałek kalendarz jest na poczcie. Zakładam, że 3 grudnia prezent jest u nowego właściciela (myślę, że da radę zjeść 3 cukierki na raz i w adwentowym nastroju bawić się dalej). W przypadku dalszych odległości nie wiem kiedy może on dotrzeć na miejsce.
Jeśli osoba wylosowana nie skontaktuje się ze mną do 2.12.2013 do godziny 24:00 zastrzegam sobie prawo do kolejnego losowania.
banerek na bloga
Ktoś kiedyś widział jak wygląda ta fabryka? Jeśli nie to zapraszam do podglądania:
– panuje straszny bałagan
– mam wrażenie, że zużywa się przynajmniej jedno drzewo
– przy pracy ( a właściwie dosłownie w pracy) wypijane są litry herbaty
– a „święty” podżera cukierki – tu są dowody 😉
To są fotki z zeszłego roku – w tym „święty” pracuje tylko nocą, bo w dzień dwa elfy mu nie dają 😉 a aparat wtedy odmawia współpracy.
A same kalendarze, to nie wszystko trzeba jeszcze je czymś wypełnić – tu się na przykład część suszy (nie wszystkie to kolczyki, ale najlepiej suszy się je na biglach).Bardzo lubię adwent, choć towarzyszą mu bardzo intensywne przygotowania. Lubię sobie obliczać ileż to dni będzie miał i co tu nowego dzieciakom wymyślić, by umilić oczekiwanie na święta Bożego Narodzenia. W tym roku nie jest tak źle, bo mamy jeden z krótszych adwentów (choć ja najbardziej lubię ten 22 dniowy – więcej czasu na klepanie i mniej pudełek do wypełniania 😉 ) Adwent ma tym razem 24 dni, więc to ten rok, w którym wyjątkowo „kupne” kalendarze pasują. Jeśli ktoś ich nie lubi, a chciałby zostać posiadaczem wyjątkowego kalendarza, to zapraszam dziś wieczorem – szykuje się mała niespodzianka.
Można zmieścić całą ścianę majsterkowicza w małej kopercie – trzeba się tylko troszkę postarać 😉
Starałam się uzyskać efekt 3D, a całość ma 16 x 17cm więc nie było prosto. Cięcie kostek taśmy na 3 części, to nie jest fajna sprawa, a i tak jak się zerknie bokiem to je widać – zastanawiam się czemu robią je tylko białe.
Państwo „młodzi” to wielbiciele wędrówek wszelakich. Próbowałam się trochę cofnąć w czasie (35 lat nie dam rady 😉 ), ale to co pamiętam to wycieczki, obozy, grzybobrania – w przeważającej części moich wspomnień pojawia się busz wszelaki 🙂 Np. Kaplin, nie wiem jak teraz, ale kilkadziesiąt lat temu nic tam nie było (3 domostwa, las, jezioro i harcerze).
No a jak już człowiek na wycieczkę się wybierał – to musiał być piknik.
Pamiętacie jeszcze taki termos?
Oczywiście ten jest cały papierowy.
Ja pamiętam taki, tylko w kratkę. Nie udało mi się nigdzie odszukać podobnego papieru, do obrazu termosu, który siedzi w mojej głowie 🙁 .
Starałam się by wyglądał jak wyciągnięty z piwnicy, a nie jakaś nówka za sklepu 🙂
Termos ma być kartką, a właściwie opakowaniem na życzenia z okazji 35-lecia zawarcia sakramentu małżeństwa – więc się otwiera (korka już nie dałam rady zrobić).
Przygotowanie tego pikniku zajęło mi w zasadzie więcej czasu niż zrobienie termosu, a moja siostra zrobiła mi nawet kanapki z mortadelą – proszę więc docenić starania 😉
jedna komunia
dwa chrzty
trzy śluby
ciekawe co będzie razy 4 😉
No ale tym razem ślub i to właśnie razy 3.
Sporo zdjęć, więc bez szczególnego rozpisywania się o samych uroczystościach. Każda była: piękna, zaskakująca i w cudownym miejscu (tak się trafiło, że wszystkie w leśnych kapliczkach).
Kartka nr 1
Bartek twierdzi, że taka jakby z Harry’ego Pottera, ale mi się podoba, obdarowanym też, więc niech sobie będzie nawet z Harry’ego Pottera 😉
Zdjęcia chyba nie do końca oddają kolory tej kartki – ona jest w rzeczywistości złotomiedziana.
Pokazuję pudło, bo z nim też miałam sporo roboty. Wymyśliłam sobie, że przerobię duży karton na takie małe pudełeczko w sam raz do kartki – udać się udało, ale pracy chyba więcej niż robić je robić od początku – ale czego człowiek nie zrobi dla ekologii.
Kartka nr 2
Niby ta sama, a inna 😉
Kartka nr 3
Tak, żeby nie było zbyt pięknie, mam tylko jedno zdjęcie, przed ostatecznym wykończeniem i w fatalnym świetle, no ale jest przynajmniej dowód, że były 3 🙂
– bez świeczek i szatki, ze standardów został tylko gołąb, ale taki wodny 😉
No i na tym koniec tego, co zazwyczaj na kartkach chrzcielnych – dodałam swoje symbole – kotwica i łódź z wiosłami.
Karteczki 2, bo i chrzciny razy dwa, w dodatku tego samego dnia, na szczęście odbywały się z różnicą trzygodzinną w odległości 2 km.
I tylko na pierwszy rzut oka są identyczne 🙂
Karteczki były dla dwóch chłopców, więc mi tak ładnie niebiesko pasowało (muszę coś fajnego jeszcze dla dziewczynek wymyślić – bo przecież nie da się różowego gołębia i łódki 🙂 )
Jakby ktoś miał problemy z poukładaniem tego wszystkiego w całość, to:
Gołąb – tekst na kartce. (Zagadką pozostaje dla mnie jak się nadrukowało to takie dziwne biało-kremowe tło na laserowej czarno-białej drukarce)
Łódź i wiosła – przedostanie się na drugi brzeg. ( Rozrysowałam sobie mozolnie szablon tej ściętej łodzi, jak go przeniosę z papieru w świat wirtualny to się TU znajdzie)
Kotwica – Hbr 6,19
PS. Nawet nie próbowałam robić koperty 😉
Już myślałam, że wymyślanie zajęć na parę godzin kilka dni z rzędu mamy – przynajmniej na jakiś czas – za sobą. Pogoda taka ładna, można wyjść na cały dzień i świetnie bawić się na powietrzu… A tu nic z tego. Mamy ospę 🙁 Znaczy dziewczyny mają i zanosi się, że nie razem tylko jedna po drugiej. Pozostaje nam więc wyobrazić sobie, że jest bardzo brzydko za oknem 😉
Pomysł nie jest mój, znalazłam go u Marthy Stewart.
Efekt naszej pracy jest mniej imponujący, ale dziewczyny zrobiły balon praktycznie same.
Fotorelacja z przebiegu prac 🙂
Pierwszy kontakt z klejem – z lekkim dystansem (zwłaszcza, że mama wysypała go z kartonika, zalała wodą i stwierdziła, że to klej – a to tylko galaretkowata paćka. Ale jak już się rozkręciły…
No i koniecznie trzeba było coś pomalować, skoro tych oblepionych balonów się nie da (próbowałyśmy suszyć suszarką – ale to nic nie daje, trzeba odczekać swoje), więc chociaż kubki.
Tego dnia Miśka postanowiła malować prawą – już sama nie wiem, „któro-ręczna” ona jest 😉 Choć zdecydowanie ładniejsze bohomazy wychodzą lewą 😉
Tworzenie balonu – Miśki troszkę jakby mniej na zdjęciach, bo w początkowym etapie obraziła się za brak niebieskiej wstążki w domu.
No i efekt końcowy.
Oczywiście momentalnie znalazły znalazły praktyczne zastosowanie, bo latają nim peppy – dość bym tak powiedziała niebezpiecznie lub z jakimiś turbulencjami co najmniej 😉
A teraz taki dodatek. Widać, że Martusia pójdzie w mamy ślady, bo już teraz tworzy coś z niczego – opaska dla lalki powstała z resztek malowanego kubka.
Na początek kartka.
To nie efekt zdjęcia, czy monitora – ptaki mają takie zielone cienie. W zasadzie są to trzy warstwy papieru (biała, zielona i czarna) mało widoczne, ale i tak dobrze, że choć jedno zdjęcie udało mi się pstryknąć przed wyjściem 🙂 (bo coś ostatnio z wypełnianiem tego mojego postanowienia kiepsko 🙁 )
Ciekawe czy ktoś się domyślił, że jest ona wykonana na I Komunię? Tak bez winogron i chleba, więc zupełnie jak nie na tą uroczystość 😉 ale ja lubię tak nietypowo 🙂
Kwiatek i liść filcowany na sucho.
Torebka i kartka wbrew pozorom rzeczywiście stanowią komplet (nawet widać na zdjęciach co je łączy).
Nieścisłość wynikająca z tekstu zabiegiem celowym!