balon

balon

Już myślałam, że wymyślanie zajęć na parę godzin kilka dni z rzędu mamy – przynajmniej  na jakiś czas – za sobą. Pogoda taka ładna, można wyjść na cały dzień i świetnie bawić się na powietrzu… A tu nic z tego. Mamy ospę 🙁 Znaczy dziewczyny mają i zanosi się, że nie razem tylko jedna po drugiej. Pozostaje nam więc wyobrazić sobie, że jest bardzo brzydko za oknem 😉

Pomysł nie jest mój, znalazłam go u Marthy Stewart.
Efekt naszej pracy jest mniej imponujący, ale dziewczyny zrobiły balon praktycznie same.

Fotorelacja z przebiegu prac 🙂

1Pierwszy kontakt z klejem – z lekkim dystansem (zwłaszcza, że mama wysypała go z kartonika, zalała wodą i stwierdziła, że to klej – a to tylko galaretkowata paćka. Ale jak już się rozkręciły…

2No i koniecznie trzeba było coś pomalować, skoro tych oblepionych balonów się nie da (próbowałyśmy suszyć suszarką – ale to nic nie daje, trzeba odczekać swoje), więc chociaż kubki.

3

4

5No i malowanie właściwe 😉

6Tego dnia Miśka postanowiła malować prawą – już sama nie wiem, „któro-ręczna” ona jest 😉 Choć zdecydowanie ładniejsze bohomazy wychodzą lewą 😉

7

8

9

10Tworzenie balonu – Miśki troszkę jakby mniej na zdjęciach, bo w początkowym etapie obraziła się za brak niebieskiej wstążki w domu.

11

12

13No i efekt końcowy.
Oczywiście momentalnie znalazły znalazły praktyczne zastosowanie, bo latają nim peppy – dość bym tak powiedziała niebezpiecznie lub z jakimiś turbulencjami co najmniej 😉

14A teraz taki dodatek. Widać, że Martusia pójdzie w mamy ślady, bo już teraz  tworzy coś z niczego – opaska dla lalki powstała z resztek malowanego kubka.

15

Comments are closed.