Monthly Archives: wrzesień 2013

babeczka cd

babeczka cd

Skoro miała być babeczka – to postanowiłam do zadania podejść troszkę mniej standardowo (w sumie jak prawie zawsze 😉 ). Stąd pomysł ufilcowania nieco innej babeczki.

1Owa babeczka to część jednego z moich ulubionych obrazów. Toaleta Henri de Toulouse-Lautrec.
Jednego z nielicznych ulubionych, który udało mi się widzieć na żywo.

Z obrazem jest trochę inaczej niż książką, czy muzyką (tak mi się przynajmniej zdaje;) ) Ponieważ ja dużo słabiej odczuwam pewne emocje przez dźwięk, czy słowo spisane, niż przez obraz – to sobie tak subiektywnie pozwalam więc twierdzić, że: Choć pewnie fajnie jest przeczytać jakąś powieść z rękopisu, czy wysłuchać koncertu na żywo, to jednak czytanie wydrukowanej książki, czy słuchanie nagranego w super jakości koncertu może wzbudzić równie sile emocje. Z obrazem tak nie jest, żadna reprodukcja nie oddaje kontaktu z oryginałem. Z mojego punktu widzenia to tak jakby ktoś wyciął kilka kartek z powieść i powiedział co tam na nich było.
Kiedyś czytałam, że z rodzajów sztuki, to muzyka wzbudza największe emocje i przeżycia w człowieku. Pomyślałam sobie wtedy, że autor tego tekstu odbiera świat zupełnie inaczej niż ja, ale potem stwierdziłam, że właściwie tak samo. Muzyka jest dla niego takim doświadczeniem, że niemożliwym wydaje się być jakieś inne mocniejsze. Ja mam tak z obrazem i niby w teorii wiem, że ludzie odczuwają to inaczej, to w praktyce wydaje mi się to niemożliwe – to dlatego, że we mnie jest to właśnie na tyle silne.

I drugie przemyślenie związane z tym obrazem.

W czasie liceum udało mi się zapisać do Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Narodowego w Poznaniu.
legitymacja na dowód 😉 używana mocno – jak widać

5No ale nie o legitymacji miało tu być, tylko o tym z czym ona dla mnie się wiązała. Legitymacja uprawniała (teraz też tak jest wystarczy opłacić składkę roczną) do nieograniczonego wejścia do muzeum. Jak wiadomo uczeń ma sporo czasu (przynajmniej z obecnej perspektywy 😉 ), więc przesiadywałam tam godzinami.
Stary budynek Muzeum Narodowego – czułam się tak zwyczajnie w tym miejscu, czasami gdzieś w jakimś pokoju siedziała jakaś pani (pan) co to niby obrazów pilnował/a robiąc jakiś szalik na drutach, czy czytając książkę. Ale nikt tam człowieka nie traktował jak potencjalnego złodzieja – założenie pewnie takie, że jak patrzy, to patrzy na obraz a nie jak by go tu wynieść 😉
No i rok 2001 – dość mocno wyczekiwana przeze mnie wystawa i nowy budynek Muzeum Narodowego.

4I dość mocne rozczarowanie. Niby na żywo, niby nowocześniejsze muzeum, setki ludzi i wszyscy potencjalnie chcący wynieść jakiś obraz. Nie wiem czemu nowocześniej znaczyło obraz powieszony jeden przy drugim, liny regulujące kierunek zwiedzania (bo wszyscy przecież chcą oglądać obrazy właśnie w takiej kolejności jak je ktoś powiesił), no i w odległości 10 cm od obrazu. Więc impresjoniści na żywo, ale nici z takiego doświadczenia jak w starym budynku – usiąść sobie na ławeczce na środku (już nie upieram się z podłogą) i popatrzeć
To więc zupełnie inne doświadczenie – na żywo nie zawsze oznacza lepiej:(
A jak już o tej wystawie mowa – to do teraz zastanawia mnie ile osób w Polce jest przekonane że widziało „Słoneczniki” Vincenta van Gogh’a

szachowniceZdjęcie: „Szachownice w miedzianym wazonie”
Autor: E. Zdonkiewicz
Wydawnictwo Muzeum Narodowego w Warszawie 2001.

Ja słyszałam kilkadziesiąt osób, którym było wszystko jedno. A właściwie mimo opisu przekonani byli, że widząć to pierwsze widzieli to drugie 😉

słonecznikiZdjęcie: vangoghmuseum

babeczka

babeczka

Połowa projektu dla kreatywnie.com
Miała być muffinka na kartce okolicznościowej.
Okoliczność – jakby nie wynikało z kartki – zdradza jej tył – napis oryginalny, co prawda w dziwnej składni, ale jest.

1A babeczka wyszła tak:

2Skoro urodziny, to są też baloniki – całych jest prawie tyle co lat solenizantki 😉
Baloniki na filcowej podstawie są „wyszyte” maszyną do szycia i pomalowane akwarelami.

4Babeczka lekko nadgryziona, by sprawdzić czy aby na pewno jest słodka 😉

3No i loczkowy krem, wszystko sprawia, że jubilatce można życzyć: słodkiego życia!

5

zerówka

zerówka

Pierwszy dzień rocznego przygotowania przedszkolnego – zdenerwowanie straszne, mimo cudownych warunków.
Jedna płacze, że ma iść, a druga, że nie może iść – aż chciałoby się je podmienić!
Dziś Marta ma już 38,5 stopnia, więc obserwujemy czy to tylko reakcja na stres, czy chorobowe przedłużenie wakacji.

No ale wczoraj – na pocieszenie (niewiele to co prawda pomogło) dostała nowe spineczki.

lodzik truskawkowy:

2

lodzik miętka z czekoladą:

3

Wsuwki kupiłam. Są one przeznaczone do mocowania na nich zrobionych elementów – fajne i mocne. Dobrze się trzymają nawet na tak lichych włosów, ale zdecydowanie muszę poszukać trochę krótszych.