Skoro do lata jeszcze bardzo daleko, to może jakaś wcześniejsza wiosna.
W roli głównej 2 czapeczki.
Jedna filcowana na mokro przez Martusię (z moją niewielką 😉 pomocą)
Druga wykonana w całości przez babcię, na szydełku – ja nie cierpię robić nic z wełny już w motku 🙂
To coś z tyłu (boku) to słoneczko – tak se wymyśliła to tak ma. Właściwie mając 5 lat człowiek wie najlepiej w czym i jak mu jest dobrze, a mama to już zna się na tym najmniej – będzie już pewnie tylko gorzej 😉
No chyba sobie u Marty zamówię naktycie głowy 🙂
A ja czekam na to zdjęcie :):):)